We Włoszech, tak jak i w Polsce, znaną nam dobrze noc z 31 października na 1 listopada świętuje się imprezami, maskami i kilkoma niewinnymi sztuczkami.
Są tacy, którzy przebiorą się za zombie i czarownice, tacy, którzy wyrzeźbią upiorne miny w dyni i jeszcze inni, którzy będą się świetnie bawić na nocnym maratonie horrorów. W Halloween każdy ma swój własny przepis na zabawę, pełną emocji.
Ale od początku – skąd wzięło się to święto we Włoszech?
Z historii wiemy, że Halloween wywodzi się z pogańskiego święta religijnego zwanego Samhain, obchodzonego przez Celtów ponad 2000 lat temu. Była to impreza, na której używano przerażające maski – noszono je, aby „wtopić się” w tłum i wymieszać się z prawdziwymi duchami.
Mamy więc wytłumaczenie masek i upiornych strojów, ale co ze słynnym zwyczajem cukierkowo-psikusowym? Otóż zwyczaj ten wywodzi się z celtyckiego obyczaju oferowania słodyczy duchom w celu ich uspokojenia.
No i zostały nam dynie – ich historia sięga średniowiecznych lampionów świecowych, które symbolizowały dusze uwięzione w czyśćcu. Duchy te prosiły o jedzenie w zamian za modlitwę.
Impreza halloweenowa jest szeroko rozpowszechniona we Włoszech od kilkudziesięciu lat. Choć wywodzi się z legend irlandzkich, ma również włoskie korzenie, różniące się w zależności od regionu. Na przykład w Umbrii mówi się, że dzieci od czasów II wojny światowej malowały twarze mąką, by reprezentować zmarłych.
Halloween, jak większość rzeczy, jest świętem zarówno kochanym, jak i nielubianym przez Włochów: wielu nie może znieść dyń, lampionów, czarownic i duchów… ale mimo wszystko, nocą 31 października w wielu włoskich miastach nie brakuje halloweenowych dekoracji i zabaw. 👻